"Królewna Śnieżka i siedmiu krasnoludków"


Kolejna książka mojego dzieciństwa, w oryginalnym egzemplarzu, nieco zniszczona. Prezent od mamy. Uwielbiałam ją. Nie wiem czy nie najbardziej. Była dla mnie magiczna i jako dziewczynka uważałam, że jest przecudnie piękna. Tak sobie myślę, że to dzięki niej zakochałam się potem w secesji. Później pamiętałam ją jak przez mgłę, bardziej jako wizję czy nostalgiczny obraz z dzieciństwa. Po latach odnalazłam znów na strychu dla mojej córki i byłam bardzo zdziwiona, że te włosy to secesja żywcem wzięta.Poza tym byłam też zdziwiona, że wcale tak nie powala na kolana jak pamiętałam :) Pod względem ilustracji jest raczej przeciętna. Tak to wykształcenie niszczy wspomnienia dzieciństwa.

          ...czytaj dalej

"Błękitna księga bajek" Lubomir Feldek


Zupełnie przypadkiem, czytając komentarz na "jakimś blogu", pod "jakimś wpisem" trafiłam na plotkę, że "tak to trochę podobne do Błękitnej księgi bajek jaką miałam w dzieciństwie". Zazwyczaj nie zwracam uwagi na takie rewelacje, po prostu nie mam tyle czasu, żeby wszystko sprawdzać. Tego dnia może akurat miałam go więcej, może to był taki moment po prostu, a może przeznaczenie. Sprawdziłam w sieci. I mnie urzekła. Sprawdziłam na allegro i była - wiadomo, że potem sprawy potoczyły się szybko. Allegro to niebezpieczne miejsce. Przyszła do nas akurat w wakacje. Czytałyśmy ją na placu zabaw koło wąwozu, kiedy zielsko pachniało i parowało w upale, a przed zmierzchem pojawiały się miliony komarów. Oganiałyśmy się i czytałyśmy o nich. O zegarze. O psie Achillesie. O zębach.

          ...czytaj dalej

"MAPY"

O tej książce powiedziano i napisano już niemal wszystko. Chciałabym jednak zaznaczyć i u mnie, że bardzo ją lubimy.Ja zwłaszcza ja lubię bardzo.
Bardzo długo szukałam czegoś w rodzaju atlasu, który miałam w dzieciństwie i bezpowrotnie straciłam, nie mam pojęcia jak to się stało, być może przy którejś z przeprowadzek. Pamiętam tę książkę bardzo dobrze, miliardy razy kartkowaliśmy ją z bratem, wyrysowaliśmy z niej wszystkie zwierzęta, wszystkie gatunki znaliśmy na pamięć, uwielbiałam jej mocny zapach. Kiedyś będąc u znajomych zobaczyłam ją na półce i od razu zapytałam czy mogę powąchać. A potem stałam jak świro-maniak i wąchałam, podczas gdy normalni ludzie zajęli się rozmową. Sztachałam się jak wariat, próbując wywąchać w tym atlasie moje dzieciństwo. Pachniała tak samo! :)

          ...czytaj dalej

takie tam

Długo nosiłam się z zamiarem założenia książkowego bloga. Nieraz w myślach nawet pisałam recenzje. Zwłaszcza kiedy kupiłam w sieci [jako zarobiona po pachy matka najczęściej kupuję książki właśnie tak] książkę opisaną na blogach jako super ekstra wypasioną pięknie zilustrowaną nowość wartą ogromnej uwagi, a otrzymywałam coś zupełnie przeciętnego, dodam przy tym, że to była ta sama książka. Zastanawiałam się dlaczego i jak to możliwe, że wszędzie opisuje książki stado blogerów, i wszyscy oni są na TAK. Bardzo na tak, jak cholera na tak, a potem ja dostaję niejako z ich polecenia średniawą pozycję. I pluję sobie w brodę, bo mogłam i powinnam moje ciężko zarobione złotówki przeznaczyć na coś innego z tajnej listy książek do kupienia koniecznych. Ponieważ niestety nie stać mnie, żeby kupić sobie wszystkie bajeranckie nowości. I nie mam w domu tysiąc pięćset sto dziewięćset regałów na książki. Muszę więc wybierać pozycję naprawdę wartościowe, naprawdę piękne i takie, które po prostu cieszą i mnie i dzieci.